Czas na podsumowanie ćwierćfinałów LIGI MISTRZÓW ....
Największe zaskoczenie tej edycji ligi mistrzów to obecność w półfinale Atletico Madryt drużyna trenera
cieszy wszystkich dobrą grą i dlatego ja kibicuje im najbardziej ze wszystkich półfinalistów ....
Diego "Cholo" Simeone. Imię, nazwisko i pseudonim trenera Atletico Madryt będą dziś i w kolejnych tygodniach odmieniane przez wszystkie przypadki, wymieniane obok największych trenerów świata i podawane jako magiczny sposób, jak z trzeciej siły La Liga uczynić jedną z czterech najsilniejszych ekip Europy. Atletico Madryt po fenomenalnej pierwszej połowie, po wyśmienitej grze i kapitalnym występie całego zespołu wyeliminowało z Ligi Mistrzów FC Barcelonę i udowodniło, że kolejne znakomite wyniki i pozycja lidera ligi hiszpańskiej to nie przypadek, nie zrządzenie losu, nie zbieg okoliczności. A tym bardziej nie cud, choć już materiał do analizy naukowej - z całą pewnością.
To, co Atletico zrobiło z Barceloną w pierwszej połowie powinno bowiem zostać nagrane i wyświetlane studentom wszystkich studiów psychologicznych na świecie. Pasja, walka, wiara w siebie, we własne umiejętności. Kompleksy? Strach przed rywalem, który potrafił w ostatnich sezonach zmiażdżyć każdego, strach przed Messim, przed słynnym DNA Barcelony? Może chociaż obawa, że zmasowany atak na Katalończyków to misja samobójcza? Nic z tego. Atletico, patrząc na ostatnie wyniki ich meczów z Barceloną i zachowanie w pierwszych minutach dzisiejszego spotkania, przypominało boksera ze starego dowcipu, gdzie kompletny nowicjusz walczy z niepokonanym mistrzem. Trener nawet nie liczy na zwycięstwo, każe mu wyłącznie wytrzymać. Jedna, druga, trzecia runda - nowicjusz jest obijany, ale trzyma się dzielnie.
- Dasz radę jeszcze jedną rundę?
- Nie, w końcu mu się odwinę.
Atletico, które do tej pory starało się przetrwać, które na Camp Nou broniło się całym zespołem i bramkowy remis przywitało radością, tym razem miało inny plan. Dość obrony, dość zawężania gry. Nie ma Diego Costy? Nie szkodzi. Simeone nie miał zamiaru murować się na Vicente Calderon. Miał zamiar zgotować tu Barcelonie piekło i po golu Koke w piątej minucie, po kilku szaleńczych atakach jego podopiecznych było już jasne - to da się zrobić.
Słupek, drugi słupek, poprzeczka! Barcelona atakująca dośrodkowaniami, licząca na gol ze stałego fragmentu, chaotycznie oddająca piłkę za darmo, a nawet Barcelona... niecelnie podająca. Koniec świata? Nie, ekipa "Cholo". Simeone potrafił zmusić swoich zawodników do pressingu, przy którym pogubiła się nawet Barcelona. Do ataków, które wywoływały w Katalończykach panikę. Do podporządkowania absolutnie wszystkich ruchów na murawie wspólnemu planowi.
Jeśli spojrzelibyśmy pod tym kątem, Barcelona wyglądała jak kilkunastu chłopaków, którzy mają pojęcie o grze, są całkiem nieźli technicznie i mają wysokie umiejętności indywidualne, ale spotykają się po raz pierwszy, a taktykę rozrysowuje im animator gier i zabaw ruchowych z pobliskiego orlika. Bezradność. Rezygnacja. Może nawet... zaskoczenie? Messi, Xavi, ale przede wszystkim Busquets wyglądali na kompletnie zdezorientowanych, a to przekładało się na coraz więcej niecelnych podań, coraz więcej strat.
Podopieczni Simeone wyglądali z kolei na gości z workiem lodu na czołach, a w dodatku bez płuc. Kolejne przebiegnięte kilometry nie wpływały kompletnie na ich koncentrację czy tempo. Czasem w przodzie brakowało sił na sprint i skontrowanie Barcelony, ale w obronie nie było śladów zadyszki. A gdy już coś się psuło - na posterunku był Courtois, w skrajnych sytuacjach ratowała ich nieporadność graczy Barcelony.
To był majstersztyk taktyczny, delicje dla fanów maratończyków z żelazną kondycją oraz uczta dla wszystkich ceniących graczy z sercem. Atletico połączyło dziś wszystkie możliwe atuty, dodatkowo wytrzymało kryzys na początku drugiej połowy i nie dało się ani na moment wybić z rytmu.
Atletico po prostu zasłużyło na zwycięstwo. Zasłużyło na półfinał Ligi Mistrzów. Zasłużyło na radosne tańce kibiców zgromadzonych tego wieczoru w Madrycie. I nikogo już nie zdziwi, jeśli w kolejnej fazie zasłuży na finał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz